piątek, 20 sierpnia 2021

{sierpniowa dycha, czyli 10 rzeczy, które zrobię w sierpniu}


No dobrze, nie nadążam. Przyznaję się bez bicia! ;) Nie nadążam za mijającymi w zatrważającym tempie dniami, tygodniami, a nawet miesiącami. Połowa sierpnia już dawno za nami, a koziej dychy jak nie było, tak nie ma. Ten sierpień przecieka mi między palcami. Mam dużo spraw do załatwienia przed naszym wrześniowym urlopem (o tym będzie później), sporo tematów do dokończenia w pracy i zwyczajnie nie zdążyłam nawet pomyśleć o sierpniowej dyszce. A co dopiero ją rozpisać. 

Ale już dość biadolenia, czas na działanie! Oto sierpniowa dycha, częściowo już zrealizowana (zaznaczę to w treści ).  Ilustracją dychy są sierpniowe migawki z życia. Zaczynamy?

1. Podejmę decyzję! 

Zaczynam od prywaty, a prywata, taka totalna, nie zdarza się na tym blogu często. ;) Podjęliśmy (bo jest nas dwoje) decyzję o tym, że w tym roku jeszcze nie ruszamy z budową domu. Mieliśmy taki plan, że jesienią wylejemy fundament i w przyszłym roku firma, którą wybraliśmy, postawi nam nasz wymarzony dom. 

Przyszedł wirus, tuż za nim przybiegł kryzys, a z nim: zamknięte granice i brak dostaw materiałów budowlanych, które - wspólnie - spowodowały, że ceny surowców wzrosły nawet o 70%. Nagle wycena robót poszybowała w górę tak bardzo, że... stwierdziliśmy, że to nie jest dobry moment. Ceny, oczywiście, nie wrócą do pierwotnego poziomu, zdajemy sobie z tego sprawę. Ale dajemy sobie czas na przemyślenie tego wszystkiego, bo... patrz punkt 2. 


2. Poszukam swojego miejsca... 

Muszę przyznać, że coraz trudniej patrzy mi się na polską rzeczywistość i coraz bardziej czuję się tu obca. Ma na to wpływ polityka, o której blogerzy lajfstajlowi rzadko decydują się pisać. Ale ja muszę o tym wspomnieć, bo to jest nasza codzienność, która dotyczy każdej sfery naszego życia. A gdy zaczyna uwierać mocniej, niż zwykle, tracę poczucie bezpieczeństwa. 

Bardzo kocham moją małą ojczyznę i bardzo chcę tu żyć, zbudować dom, prowadzić spokojne, zwykłe życie pełne codziennych spraw. I, niestety, coraz bardziej mi się ten obraz kłóci z tym, co się w Polsce dzieje. Dlatego po raz pierwszy zastanawiamy się z R., gdzie tak naprawdę jest nasze miejsce. I czy to na pewno w Polsce? Kilka lat temu odpowiedziałabym bez wahania, że tak. Dziś? Nie wiem... 


3. Dopnę ostatnie guziki urlopu.

Dwa wolne tygodnie we wrześniu to nasz coroczny rytuał. Zdarzały się w historii naszych urlopów odstępstwa, ale nieliczne i raczej niezależne od nas. W tym roku tradycji stanie się zadość. Plan był taki: spędzamy ten czas w domu i na działce. W domu - miało być tak typowo po polsku, malowanie ścian i inne takie. ;) 

Na szczęście dla Małża, zupełnie niespodziewanie na horyzoncie pojawili się Ludzie, którzy uznali, że teraz jest świetny moment na to, aby pomóc nam spełnić jedno z największych podróżniczych marzeń. Trzymaj kciuki, żeby testy na koronę były negatywne, loty nieodwołane i granice otwarte. A ja jestem już na ostatniej prostej dopinania. A potem: ahoj, przygodo! ;) 


4. Spotkam się z kumpelą z liceum! 

Taki był plan. W. z rodzinką dotarła na Mazury, ale... pojawiło się jakieś choróbsko i, by nie narażać dzieci, W. zarządziła odwrót. Pojechali do domu, na południe Polski, zanim zdążyłyśmy się spotkać. Szkoda, bo ostatnio widziałyśmy się chyba jeszcze w liceum... kilkanaście lat temu. Zdarza się. Myślę, że jeszcze to nadrobimy! 


5. Znajdę stół! 

Misja w trakcie. Przygód miałam co nie miara do tej pory... ale od początku. Szukam okrągłego stołu o średnicy max 100cm, na jednej nodze, drewnianego. Do kuchni szukam. ;) Nie musi, a nawet nie powinien być nowy. Przejrzałam już wzdłuż i wszerz olxy i inne starociowe portale, i nie ma. 

To znaczy był! Był, nawet już byłam z panią z Wrocławia dogadana, już załatwiłam kuriera i... pani się rozmyśliła na dzień przed planowanym transportem. Chyba nie muszę mówić, jak byłam szczęśliwa w tym momencie? A stół był piękny, przedwojenny. Wymagał trochę cierpliwości, czułości i głaskania (papierem ściernym). Obeszłam się smakiem. Cóż... szukam dalej. Ale wątpię, by udało mi się ogarnąć ten temat do końca sierpnia. 


6. Odwiedzę Olsztyn! 

Dawno nie byłam w rodzinnym mieście Małża, a moim - z czasów studenckich. Nadarzyła się okazja w postaci wyrobienia kart ubezpieczeniowych EKUZ, więc zrobiliśmy to! Wpadliśmy co prawda tylko na chwilę, ale zaliczyłam krótki spacer wśród ulubionych kamienic, zdążyłam dojrzeć piękne drzwi i ornamenty. Wpadłam nawet na chwilę pod mój wydział w miasteczku studenckim! :) A w drodze powrotnej pojechaliśmy zrealizować punkt 7. 


7. Zjem niestandardowe lody! 

A jak lody, to w mojej okolicy wszyscy wiedzą, że najlepsze są w Łukcie. ;) Jest tam mała, rodzinna kawiarenka, w której można zjeść przygotowane na miejscu lody o najróżniejszych smakach. Ja uwielbiam marchewkowe, kokosowe, bazyliowe, pietruszkowe, agrestowe, miętowe, malinowe... w sumie musiałabym wymieniać i wymieniać. ;) A najlepsze jest to, że tylko kilka smaków dostępnych jest zawsze. To takie standardy, jak lody śmietankowe jak z lat 50., czy czekoladowe. Poza tym, za każdym razem gdy tam jestem, dostępne są inne, czasami naprawdę niespotykane, smaki. 

Tym razem skusiłam się na kokosa, miętę i pistację, a R. zjadł mango, malinę i papaję. 


8. Przygotuję prezent.

Jestem raczej pewna, że osoby, dla których ten prezent chcę przygotować, nie czytają mojego bloga. Albo, jeśli czytają, to raczej tylko wybrane wpisy, niekoniecznie dychy. Dlatego mam do Ciebie prośbę: podpowiedz mi, co podarowałabyś / podarowałbyś komuś, kto na stałe mieszka za granicą, a na Mazurach był raz, zimą, przelotem? ;) 

Mam już kilka pomysłów, ale jestem otwarta na nowe! Na pewno jest coś, o czym nie pomyślałam. Daj znać w komentarzu, będę wdzięczna! 


9. Będę cierpliwa...

Mam nadzieję, że uda mi się w sobie znaleźć nowe pokłady cierpliwości, którą tracę coraz częściej w związku z chorobą naszego starszego kota, Milutka. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale życie z kotem z IBD nie należy do najłatwiejszych. I wkurzam się na siebie, że się wkurzam, gdy Milutkowe dolegliwości dają mi w kość. Bo w końcu to tylko kotek, mój kochany, trzynastolatek po przejściach, który niczemu nie jest winien... 


10. Podziękuję!

Za to cudowne lato pełne spotkań z przyjaciółmi przy ogniu, za względne zdrowie, za niespodzianki, za ogród pełen dalii, za te trzy krzaczki porzeczek, które wciąż walczą pod lasem o przetrwanie. Za moich bliskich, za słońce, za wodę, za książki, za pracę, za zmiany i za to, co stałe. Za Ciebie, za to, że czytasz, komentujesz, piszesz do mnie wiadomości prywatne, jesteś częścią koziej społeczności. Za wsparcie, za słowa, za jako-taki spokój. Za życie. 

I w ramach tych podziękowań umówię się na badania. A Ty kiedy się ostatnio badałaś/eś?



PS Bądź ze mną w kontakcie! Zapraszam Cię na >>> KOZI INSTAGRAM <<< gdzie jest mnie najwięcej i najczęściej. A jeśli podoba Ci się to, co robię, to możesz mi dać znać i >>> POSTAWIĆ MI KAWĘ <<<, dzięki której będę miała energię do tworzenia kolejnych wpisów i treści. Dziękuję! :) 

Uściski, k.

2 komentarze:

  1. A jeśli nie Polska, to jaki kraj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto jest pytanie. ;) Ale najbardziej, od wielu wielu lat, ciągnie nas na Północ, więc możliwe, że któryś kraj nordycki. Ale to jeszcze nawet nie są plany, bardziej rozmyślania.

      Usuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)