niedziela, 30 maja 2021

{czym pachnie maj - przepis na herbatę z lilaka}

Narwali bzu, naszarpali, / Nadarli go, natargali, / Nanieśli świeżego, mokrego, / Białego i tego bzowego. / Liści tam - rwetes, olśnienie, / Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie, / Pachnie kropliste po uszy / I ptak się wśród zawieruszył. [...]   Julian Tuwim, "Rwanie bzu"  Gdybym miała dobrać zapach do każdego miesiąca w roku, to maj zdecydowanie pachniałby lilakiem (bzem). Orzeźwiająco, słodko, jakby karmelowo. By zachować ten zapach na dłużej i cieszyć się nim, gdy za oknem zima, co roku przygotowuję lilakową herbatę. Jak? Dziś zdradzę Ci ten sekret. 
środa, 19 maja 2021

{majowa dycha, czyli 10 rzeczy, które zrobię w maju}

" Dzień za dniem pada deszcz, /  Słonce śpi, nie ma cie, /  Jest mi bardzo, bardzo źle.  Zimny kraj, zimny maj,  Koty śpią, miasto śpi, /  Czarodziejskie śnią się sny. /  W moim śnie, cudownym śnie, /  Tylko kocham kocham, kocham, /  Brawie się, la la, la la! /  W moim śnie, cudownym śnie, /  Tylko kocham kocham, kocham, /  Bawię się, la la, la la!"   Czy piękny i dość prawdziwy, jeśli chodzi o sam początek maja tekst Kory nie jest fantastycznym wprowadzeniem w majową dychę? Oj jest! Zapraszam Cię na 10 rzeczy, które zrobię (albo nie) w maju. :) Gotowa/y?
sobota, 15 maja 2021

{chłodnik litewski mojej Babci}

Moja Babcia Nadzieja, zwana przez wszystkich Nadzią, gotowała jak nikt! Naprawdę! W życiu nie jadłam niczego pyszniejszego niż to, co wychodziło spod rąk Babci Nadzi. Nawet, gdy był to ugotowany w wodzie najzwyklejszy serdelek, albo surówka z sałaty, rzodkiewki i szczypiorku. U Babci nawet herbata smakowała jak ambrozja. Mam swoją teorię i wielokrotnie ją potwierdziłam obserwując Babcię krzątającą się po kuchni. Otóż Babcia Nadzia była...
niedziela, 9 maja 2021

{o tym, jak zostałam ogrodniczką - leśny ogród kozy}

Ogródek? Jaaaaasne, że umiem w ogródek! Gotowałam zupy z liści i klepałam kotlety z błota w ogródku mojej Babci już jako pięciolatka. Po kryjomu podlewałam drugi raz, tuż po deszczu, marchewki, żeby szybciej rosły. I byłam mistrzem w trwonieniu deszczówki, którą Dziadek skrupulatnie zbierał w starej, metalowej beczce. Mało ekologicznie, wiem. Ale w zamian za psoty pomagałam zbierać wiśnie, agrest i ulubione czarne porzeczki oraz uczestniczyłam (najczęściej poszukując skarbów) w corocznym sprzątaniu wnętrza altanki.  No ale jak to się nie liczy?