Są takie dni, że nawet budyń nie pomoże... ale też nie zaszkodzi. ;) Zwłaszcza, gdy nie wymaga dużego zaangażowania oraz jest zdrowy dla ciała i ducha.
Są takie miejsca, do których bardzo lubię wracać. Atmosfera, okoliczności przyrody, ludzie i zwierzęta - wszystko to powoduje, że na samą myśl o Drwęcku na twarzy pojawia mi się uśmiech. Wczoraj wybraliśmy się tam z Przyjaciółmi po raz kolejny i muszę przyznać, że to był super plan na niedzielę.
Lato zbliża się wielkimi krokami. A jeśli jest lato, muszą być lody. Moje lodowe eksperymenty rozpoczęłam dość wcześnie, ale jako typowy zimolub preferuję lód przez cały rok. ;) Ice, ice, baby! Co prawda pogoda nas nie rozpieszcza, ale jestem pewna, że zamiast regularnej wiosny, w maju będziemy już mieć pełnię lata. (Niestety?) Dlatego trenuję produkowanie lodów na skalę prawie masową. A przynajmniej taką, która zaspokoi nasze apetyty, utrzyma mnie w stanie względnej hibernacji przez okres upałów oraz pozwoli poczęstować gości, od czasu do czasu. ;)
Przez długi czas nie mogłam się zdecydować, jak zagospodarować naszą główną ścianę w salonie. Moja wizja czystej, prostej, funkcjonalnej i minimalistycznej przestrzeni nie znajdowała realnego kształtu w żadnym ze sklepów meblowych. Poszukiwanie mebla idealnego - znacie to?
Niedawno zaproponowałam mojej nastoletniej siostrzenicy wycieczkę do lasu. Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "Ciociu chyba zwariowałaś, a co ja tam będę robiła?". Pojechaliśmy więc we trójkę, z jej młodszym bratem, trzylatkiem, którego jeszcze nie wchłonął smart-świat i reszta.
Przed chwilą przeczytałam, że dziś ruszył tydzień weganizmu. Zupełnie nie z tego powodu uraczyłam dziś nas obiadem wegetariańskim. ;) Z moim ukochanym warzywem w roli głównej. Bakłażany kocham miłością bezgraniczną, trudną (zwłaszcza, gdy zimą osiągają ceny z kosmosu) i szczerą. Rzekłabym nawet, że obiad bez bakłażanów to obiad stracony, ale nie będę taka. ;) Dziś przygotowałam grillowane bakłażanowe łódki, faszerowane warzywami i serem mozzarella. Spróbujesz?
Rodzinne spotkania przy świątecznym stole wywołują we mnie taki dziwny, refleksyjny, nostalgiczny stan. Obserwując radosne rozmowy domowników, najbliższej rodziny, zastanawiałam się, gdzie najbardziej czuję się jak w domu ? Gdzie? A może z kim? Kiedy? Eigeltingen. Widok z okna sypialni.
Rękodzieło w Polsce do niedawna kojarzyło się tylko z cepelią, ludowymi wzorkami (które są zresztą bardzo piękne), ciupagą przywiezioną z Zakopanego lub drewnianymi koralikami nawleczonymi na gumkę, kupionymi za 3 złote na bazarku. Jednak od jakiegoś czasu rękodzieło przeżywa swój renesans w naszym kraju. Jest mi szalenie miło, że doczekałam się tego po latach spędzonych na dłubaniu biżuterii.