poniedziałek, 10 lutego 2020

{lutowa dycha, czyli 10 rzeczy, które zrobię w lutym}


Tradycyjnie już, około 10 dnia każdego miesiąca, dzielę się z Tobą moją dychą, dziesięcioma rzeczami, które zamierzam zrobić w ciągu najbliższych kilkudziesięciu dni. Są to luźne plany, a każdy punkt jest sugestią i formą notatki dla mnie samej, nie obowiązkiem do wykonania. Dostałam sporo wiadomości i komentarzy mówiących o tym, że w jakiś sposób moje dychy inspirują moich Czytelników i Czytelniczki do tworzenia ich własnych list. Bardzo się cieszę!

Ale do brzegu... ;) Luty ma w tym roku jeden dodatkowy dzień! Jesteś ciekawa/-y, na co go przeznaczę? Zapraszam na LUTOWĄ DYCHĘ. 

1. Obejrzę świetny film!

A nawet dwa! Jednym z nich (już obejrzany) jest polski kandydat do Oscara - "Boże Ciało" Jana Komasy. Co to jest za film!? Oglądałaś/-eś już? Muszę przyznać, że zarówno historia w nim opowiedziana, jak i gra aktorska, zdjęcia i miejsca są naprawdę niesamowite. Nie chcę za dużo zdradzać, bo być może któraś z odwiedzających bloga osób jeszcze nie miała okazji oglądać tego filmu, ale moim zdaniem naprawdę warto to zrobić. Fantastyczny Bartosz Bielenia w roli głównej, elektryzujący spojrzeniem, bardzo wiarygodny, niesamowity.

Liczyłam na Oscara, choć wiedziałam, że faworytem jest zupełnie inny film. Ale "Boże Ciało" zdecydowanie zasługuje na tę nagrodę i w moim prywatnym rankingu dostało - Złotą Kozę. ;)

A drugi film... mam chrapkę na coś lżejszego, choć tylko pozornie. "Małe Kobietki" to jedna z moich ulubionych dziewczyńskich lektur, dzięki której (między innymi) dawno temu uwierzyłam, że kobiety mogą wszystko. Uwielbiam ekranizację z 1994 roku, ale nie mogłabym odpuścić sobie zobaczenia Timothée Chalameta w roli Lauriego. Ten młody aktor totalnie mnie oczarował w "Call me by your name" ("Tamte dni, tamte noce") Luki Guadagnino. 
Saoirse Ronan w roli Jo czy Emma Watson w roli Meg, a także  genialna Meryl Streep w roli humorzastej ciotki March - to wisienki na tym wiktoriańskim torcie! :) 

Nie wiem, czy wiesz, ale to już ósma ekranizacja książki Louisy May Alcott! Chętnie obejrzałabym wszystkie... ale na razie skupię się na tej najnowszej. 


2. Nie obejrzę modnego filmu!

Tak, tego filmu, o którym ostatnio tak głośno. Nie rozpocznę tu dyskusji na temat tego, czy i jak wielką krzywdę wyrządzają dziewczynom i chłopakom podobne w wydźwięku filmy i książki, bo to nie czas i miejsce. Ale jedno jest pewne: porwania i gwałty to codzienność i 99% z tych historii nie kończy się happy endem. Warto o tym pamiętać.

Oczywiście nikomu nie zabraniam czytania czy oglądania - co kto lubi. Warto jednak mieć świadomość, że tego typu rozrywka bywa przez niektórych brana bardzo na serio i może mieć ogromny wpływ na świadomość seksualną młodych kobiet i mężczyzn. Dlatego warto przed lub po seansie porozmawiać o tych arcyważnych sprawach, o seksie także. W ogóle warto rozmawiać! 


3. Pokażę metamorfozę naszego salonu!

W ostatnim czasie sporo się w naszej kawalerce pozmieniało. Oprócz tego, że pojawiły się >>> nowe dekoracje na ścianach <<<, a także zaskakująca tapeta, zmienił się również układ mebli. W jednym pokoju nie ma zbyt wiele pola do manewru, ale udało nam się osiągnąć zamierzony efekt pozbywając się pewnych elementów (spokojnie, nie na zawsze, mieszkają tymczasowo na strychu) oraz wprowadzić nowe (choć z drugiej ręki, bo bliski jest mi ruch #lesswaste).

Ale wszystko pokażę Ci i opiszę w kolejnym wpisie na blogu. Już niedługo! Także nie zapomnij tu zajrzeć za kilka dni. ;)


4. Zaopiekuję się zielonymi!

W związku z przemeblowaniem, także moi zieloni przyjaciele zyskali nowe miejsca w naszej przestrzeni. Pojawiło się kilku nowych lokatorów (np. dwie paprotki, których dzielnie bronię przed ząbkami Mimi). Kilku starych mieszkańców podupadło mocno na zdrowiu i niektórych nie udało się uratować (R.I.P. bananowcu), ale kilku potraktowałam ostrym narzędziem i właśnie odrastają na nowo. Trzymaj kciuki, bym ich ponownie nie uśmierciła. ;)


5. Przeczytam 3 nowe książki!

Oczywiście nie będą to jedyne książki, które zamierzam przeczytać - jeśli czas mi pozwoli. Ale te trzy są nowe i bardzo chcę je przeczytać jeszcze w lutym. Jakie lektury wybrałam na ten zimowy, choć niestety wyjątkowo ciepły miesiąc? Wszystkie trzy książki nie tylko są pięknie wydane, ale także dotykają interesujących mnie tematów.

Ⓐ "Jane Goodall. Pani od szympansów" Danuty Tymowskiej
Jane Goodall, fantastyczna badaczka i przyjaciółka szympansów, której zawdzięczamy ogromną wiedzę na temat naszych braci mniejszych. Jednym z najważniejszych sukcesów Goodall w dziedzinie prymatologii jest odkrycie, że szympansy posługują się narzędziami (np. w celu zdobycia pożywienia). Jest ona też wielką orędowniczką ochrony przyrody i dbania o dobrostan zwierząt, a powołany przez nią w 1977 roku >>> Jane Goodall Institute <<< dba między innymi o to, by także kolejne pokolenia chroniły świat przyrody, a w szczególności szympansy. 

Ⓑ "Świadoma kobiecość" Marion Woodman
Marion Woodman to kanadyjska analityczka jungowska, autorka bestsellerowych książek o seksualności, twórczości, relacjach, uzdrawianiu ciała i duszy, duchowości w kontekście indywidualnego rozwoju w naszej kulturze oraz kondycji świata. W jednej z ostatnio przetłumaczonych na polski książek, "Świadoma kobiecość", porusza temat zdolności odniesienia się do siebie samego i świata, która wykracza poza patriarchalne myślenie zdominowane przez pierwiastek władzy.*


Ⓒ "Zwierzyniec" Jerzego Bralczyka
Jerzy Bralczyk, znany nam wszystkim profesor, którego domeną jest język polski, w swojej najnowszej książce bierze na warsztat zwierzyniec. Rozkłada na części pierwsze nazwy zwierząt, tłumaczy skąd się wzięły i co oznaczają. W typowy dla siebie, humorystyczny sposób wyjaśnia (między innymi) skąd pochodzi kozica, gdzie swój początek ma słowo kleszcz oraz w którym wieku pojawiła się w polszczyźnie sarna. Tym krótkim opowieściom towarzyszą wspaniałe ilustracje Zofii Różyckiej. 


6. Zjem tort!

Tak, znowu! Ale w styczniu tylko jeden, na szczęście. No chyba, że o kimś zapomniałam... hmm?
W lutym urodziny obchodzi najwspanialsza, najmądrzejsza, najpiękniejsza i ukochana - moja Mama. Bez tortu (najlepiej bezowego) nie da rady! :)


7. Nie będę walić w tynki. 

Znasz mnie już, wiesz, że nie obchodzę Walentynek. Co nie oznacza, że jestem przeciwna świętowaniu tego dnia. Bliższa memu sercu jest czerwcowa Kupalnocka, po prostu. Ale jeśli dla Ciebie Walentynki to kolejna okazja, by powiedzieć ukochanej osobie, że jest ważna - popieram! Każdy dzień jest idealny, by to zrobić! :)


8. Odetchnę głębiej.

Dzięki przyjaciółce w styczniu wróciłam do czegoś, co wiele lat temu nie tylko sprawiało mi mnóstwo radości, ale też dobrze wpływało na moją kondycję fizyczną i psychiczną. JOGA. Po 15 latach przerwy zaczęłam od pranajamy, jogi oddechu. Ale pomału zaczynam czuć, że jestem gotowa na powrót do asan i mantrowania. Yin, ashtanga i kundalini - nadchodzę! (ale pomału!) ;)


9. Nauczę się!

Nauczę się czegoś nowego. Co prawda odkąd skończyłam przygodę z systemem edukacji (studia  pożegnałam obroną pracy magisterskiej już kilkanaście lat temu), życie dało mi mnóstwo godzin korepetycji z najróżniejszych dziedzin. Ale zawsze zajdzie się coś, czego jeszcze nie potrafię. Ba, miliardy takich umiejętności są jeszcze poza moim zasięgiem i większości z nich nigdy nie nabędę. Jestem tylko tyciusieńką kropką na krzywej czasu wszechświata.

Ale to nie oznacza, że mam nic nie robić i odpuszczać wszystko, jak leci, prawda? ;) Dlatego w lutym nauczę się czegoś nowego i, niestety, nie będzie to jazda na nartach (bo śniegu Mazury Zachodnie widziały może garść tej zimy). Ale wymyślę coś innego... może coś mi podpowiesz? Co Twoim zdaniem warto w dzisiejszych czasach umieć?


10. Policzę do 29!

Każdy lubi dostać coś gratis, dodatkowo. Ja też lubię. Najbardziej lubię dostawać dodatkowy czas! A 29 dzień lutego przytrafia się nam tylko raz na 4 lata (i dobrze, bo doceniamy!). Jak zamierzasz wykorzystać tegoroczny bonusowy dzień?

Mój dodatkowy dzień to będzie pełen spontan. Ale bardzo się cieszę, że wypada w weekend, w sobotę - jest szansa na spotkanie towarzyskie, na wypad do lasu lub nad morze, albo na relaks pod kocem, we dwoje. Dam znać! :)



A Ty daj znać, jak Ci się podoba moja lutowa dycha i czy któryś z moich punktów zainspirował Cię do zrobienia czegoś fajnego w tym miesiącu?

Uściski,
k.

5 komentarzy:

  1. Ja w lutym zamierzam ogarnąć kolejne punkty z mojej listy Weeding project no i sprzątanie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.... No spoko plan. Uśmiecham się do siebie samej, bo mnie twój plan przydarza się ciągle i to bez planowania. Film oglądałam i również jestem pod jego wrażeniem ale moje serce i umysł skradł w tym roku Joker, a właściwie w minionym. Polecam gorąco, rola główna zagrana obłędnie, wiarygodnie... Temat dotyczy nas ludzi, naszej ułomności, pokazuje jak wszystko może w życiu zawieść zarówno ludzie jak i system.... Serdecznie pozdrawiam Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Anno :) Jesteś tu pierwszy raz, prawda? Dlatego możesz nie wiedzieć, że te dychy to nie są plany w dosłownym tego słowa rozumieniu. To raczej sugestie, inspiracje, pomysły... a czasami podpowiedzi i przypominajki (na przykład o badaniu ginekologicznym czy krwi etc). I właśnie cały sęk w tym, że to mają być rzeczy, które przytrafiają się na co dzień, a czasami także takie, które przytrafiają się raz na jakiś czas. No chyba, że ktoś lubi sobie codziennie zjeść tort z okazji czyichś urodzin, albo bez okazji - szanuję to. :)

      O "Jokerze" nie pisałam tym razem, bo oglądałam go jeszcze w zeszłym roku i wtedy padło o nim kilka słów z mojej strony. :) Ale to prawda, ten film też warto obejrzeć, podkreślałam to od razu po seansie, zanim Joaquin Phoenix dostał za tę rolę Oscara.

      Dziękuję za odwiedziny, mam nadzieję, że jeszcze tutaj kiedyś zajrzysz. :) Kasia

      Usuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)