niedziela, 30 czerwca 2019

{wszystko ma swój czas}


Ostatnio prawie mieszkam nad morzem. Dziś znów moczyłam zadek w słonej wodzie, słuchałam szumu fal, napełniałam kieszenie gorącym piaskiem, kamykami, muszelkami i wspomnieniami. Na przyszłość. Na jutro. Na cały pracowity tydzień, który przede mną. I tak sobie pomyślałam, że wszystko ma swój czas.
Moje życie w ciągu ostatnich 6 miesięcy zmieniło się o 180 stopni. Właściwie w każdej, poza rodzinną, sferze. Zaczęłam od poważnych zmian zawodowych. Później skupiłam się na własnym szczęściu i życiu, przestałam chcieć zadowolić wszystkich dookoła. Nauczyłam się, że nie warto na siłę być tam, gdzie mnie nie chcą, gdzie nie czuję się doceniana, gdzie nie czuję się dobrze.
Zmieniłam podejście do przyjaźni, w związku z czym grono bliskich osób też się nieco zmieniło - ktoś wypadł, by na jego miejsce mógł wskoczyć ktoś nowy. To nie jest dla mnie nowość, więc te roszady nie sprawiają mi już takiej przykrości, jak dawniej. Wiem, że tak ma być, że wszystko się dzieje po coś.
Zmieniłam marzenia w plany, na spełnienie których ciężko pracuję. I spełniam je. Prędzej czy później.
I w końcu zmieniłam nastawienie do świata, ludzi, ale przede wszystkim do siebie samej. Przestałam oczekiwać od kogokolwiek więcej, niż chce mi dać i dawać więcej, niż chce ode mnie wziąć. I pogodziłam się ze sobą samą. To chyba największy plus tej przemiany.




Być może, gdy człowiek wskakuje w określony wiek, zdaje sobie sprawę, że na pewne rzeczy, wydarzenia, emocje, ludzi nie warto tracić czasu. Przestaje się przejmować, że czegoś mu nie wypada, albo co inni powiedzą. Że ma za dużo kilogramów, albo za mało centymetrów. ;) Ostatecznie czeka nas to samo, może warto więc czerpać z życia łyżkami, zamiast siedzieć w kącie i zamartwiać się nadmiarem czy brakiem w jakiejś tam dziedzinie? Przestać oceniać po wyglądzie, a uwagę poświęcić innym wartościom?

Bo co odpowiedzieć, gdy na przykład na pytanie o wrażenia po magicznym występie artysty, ktoś odpowiada: "Ale on przytył!"? Naprawdę to jest najważniejsze? To pierwsze, co przyszło ci do głowy? Człowiek przed chwilą obnażył duszę na scenie, wyśpiewał dźwięki, które dotknęły najczulszych strun w sercu i głowie, spowodowały wzruszenie ogromne, łzy szczęścia... ale przytył?! Jak on śmiał?!
I wiesz, nie obwiniam tego kogoś i nie rugam za zwrócenie uwagi na zmiany, jakie zaszły w ciele artysty (choć ja akurat ich od razu nie zauważyłam, bo byłam skupiona na występie). Robi mi się po ludzku przykro, ponieważ pozwoliliśmy mediom, magazynom "beauty", markom odzieżowym, reklamodawcom, projektantom, samozwańczym fit-superbohaterom, a wreszcie najróżniejszym celebrytom wmówić nam, że wartościowy człowiek to człowiek mieszczący się w określonych ramach. Może być głupi, może być wstrętny, chamski, obrażać innych - wystarczy, że jest szczupły i już jest podziwiany.

I tak, piszę to z perspektywy osoby nie mieszczącej się w tych ramach. Ale nie chodzi o to, żeby się nad sobą użalać. Nauczyłam się żyć ze sobą taką, jaką jestem. Chodzi o to, by dotarło do nas, że ludzie są różni (kwadratowi i podłużni, jak to zawsze w podstawówce dodawaliśmy) i te różnice sprawiają, że świat jest ciekawy, piękny, niesamowity. Naprawdę chciałabyś/chciałbyś codziennie mijać takie same twarze, włosy, piersi, pupy, nogi, brody, barki? I wyglądać tak samo? Widzieć swoje lustrzane odbicie bez użycia lustra, w sąsiedzie, w koleżance z pracy?




Wszystko ma swój czas. Termin ważności. Nasze ciała i umysły też. Wykorzystajmy więc to, co jest nam dane, jak tylko potrafimy najlepiej, bez popadania w paranoję. Na luzie. I ze szczerym uśmiechem na twarzy, z dobrocią do podziału z innymi, z ciepłym słowem - zamiast hejtu i plotek. Z kubkiem herbaty - zamiast pogardliwego spojrzenia. Z otwartym umysłem i ramionami - zamiast zaciśniętych pięści i ust.

Przeczytałam niedawno bardzo mądre zdanie, jego autorem jest reżyser, Andrzej Saramonowicz: "Zadziwiające, jak wielu ludzi wstydzi się swojego ciała, a jak niewielu swojego umysłu." Niech te słowa będą puentą dzisiejszego tekstu. Odkładam czerwcowe buty do szafki i wskakuję w lipiec z jasną głową (to pewnie od tego nadmorskiego wiatru, szumu fal i piasku pod stopami). Jestem ciekawa, co przyniesie. A Ty?

Uściski, k. 

13 komentarzy:

  1. pięknie napisane Kasiu i zgadzam się z Tobą w 100% nie mamy obowiazku zadawalać wszystkich dookoła czy to swoim wyglądem czy poglądami bo na tym własnie polega piekno że jest taka róznorodność. Człowiek świadmy siebie i wszechswiata poszukuje zupełnie innych doznań i czerpie radosc z kazdej chwili choodz swiat nas zmusza do bycia klonami wygladajacymi jednakowo i myslacymi jednakowo ( a reczej bycie bezmyslnym ) ja sie temu nie poddaje i zawsze jestem sobą, i ciesze się że jest nas więcej. Pozdrawiam z upalnej stolicy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Zdarzyło mi się być świadkiem rozmowy, podczas której matka cieszyła się z nieszczęścia córki, bo to nieszczęście spowodowało, że diametralnie schudła. Dla mnie to jest nie do pomyślenia... a jednak zdarza się w na pozór normalnych rodzinach. Straszne i smutne.

      Usuń
  2. Trafny cytat! W czasach wszechobecnego porównywania się do innych ciężko nam jest zaakceptować siebie i robić coś dla siebie, a nie wbrew sobie. Potrafimy tylko oceniać zamiast skupić się na swoim życiu i doskonaleniu siebie ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Wydaje mi się, że im nudniejsze jest kogoś życie, im bardziej nie jest pogodzony ze sobą, tym bardziej interesuje go życie innych i tym chętniej ocenia, podkreśla negatywy u innych osób. Może w ten sposób próbując samemu sobie poprawić nastrój? Kto wie...

      Usuń
  3. u mnie ostatnimi czasy podobnie, jeśli o to morze chodzi ;) a jeśli chodzi o ludzi cóż...u mnie dużo zmian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiany są potrzebne. Trzymam kciuki, by Twoje przyniosły uśmiech.

      Usuń
  4. Bardzo mądry i dojrzały tekst, dobrze go było przeczytać. Wygląda na to, że kilka rzeczy w swoim życiu też muszę przewartościować i się nad nimi zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i życzę Ci, żeby to przewartościowanie służyło Ci dobrze. 😊

      Usuń
  5. Aż strach pomyśleć ile prawdy jest w tym, że wystarczy być szczupłym żeby być podziwianym...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia, i poruszająca ta refleksja o ciele.
    Hm, obudziły się we mnie wspomnienia... Był w moim życiu taki głupi czas, kiedy postanowiłam schudnąć. Ja zawsze oddawałam się całkowicie projektom, w które się angażowałam, więc w projekt "odchudzanie" też się zaangażowałam całą sobą, doprowadzając się do stanu, w którym mdlałam i przez jakieś pół roku nie miałam okresu. To był czas wiecznej wojny z rodziną, szczególnie z jedną osobą. I po tym wszystkim, kiedy już było normalnie, jadłam jak człowiek, wyglądałam jak człowiek, usłyszałam od tej właśnie bliskiej osoby, że przytyłam i że wtedy a wtedy byłam taka szczupła!
    Czyli nieważne, że codziennie były kłótnie o to, co i ile zjadłam, nieważne, że wszyscy wokół żyli moją obsesją, że byłam w fatalnej kondycji fizycznej - BYŁAM BARDZO SZCZUPŁA.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny tekst, jednak do takich wniosków i harmonii niestety każdy musi dotrzeć sam swoją własną, zazwyczaj krętą drogą. Wnioski niby takie oczywiste, a tak trudne do szczerego zaakceptowania, a nie tylko powtarzania sloganów. Gratuluję tej harmonii :) Zapewne przeszłaś dłuuuugą drogę.
    PS. Mieszkasz w raju <3

    OdpowiedzUsuń
  8. To mądre, co piszesz. Najważniejsze, aby w tym zgiełku, który oferują nam media, umieć wsłuchać się w swoje wnętrze, swoją naturę, odnaleźć siebie i swój prawdziwy głos. Tego wszystkim życzę, aby świat stał się odrobinę lepszy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)