niedziela, 28 października 2018

{stare-nowe i nowe-stare krzesła w kuchni}


Jako nastolatka dostałam od przyjaciółki ze szkolnych lat kartkę, na której narysowane było krzesło i widniał napis: "Chair is always good to have, so your friend can sit beside you". 
W wolnym tłumaczeniu oznacza to mniej więcej tyle, że krzeseł w domu nigdy dość. ;) 

Kartkę zachowałam do dziś i czasami, gdy otwieram pudło z pamiątkami, myślę o M. ciepło. Mam nadzieję, że to odczuwa. A ja od tamtej pory bardzo poważnie traktuję zapisane na urodzinowej kartce motto. Faktycznie dobrze jest mieć w domu krzesło, aby przyjaciel mógł usiąść tuż obok. 


Co prawda przyjaciołom naszym nie przeszkadza siedzenie na kanapie, w fotelu, czy na podłodze, ale... umówmy się. Krzeseł nigdy nie jest za dużo. Przekonałam się o tym organizując kilka lat temu nasze pierwsze halloweenowe party w kawalerce. 13 osób i 4 krzesła. Było... przytulnie. ;) Szczęściarze upolowali miejsca na kanapie, inni zajęli wspomniane już krzesła, a pozostali okupowali niewielkie fragmenty podłogi - jedyne wolne miejsca. Ale daliśmy radę, a impreza okazała się być jedną z tych wartych zapamiętania na dłużej. 

Aktualnie krzeseł używanych na naszych 38m2 mamy sześć. Do tego cztery na strychu - czekają na lepsze czasy (czytaj: więcej miejsca). I jestem pewna, że to nie jest moje ostatnie słowo w tej sprawie. ;) Dodatkowe dwa wyniosłam do pracy - świetnie pasują do biura i służą naszym klientom. 

Powróćmy jednak do domu, gdzie w ciągu ostatniego miesiąca pojawiły się trzy nadgryzione zębem czasu patyczaki w kolorze naturalnego ombre. ;) Gdy tylko je zobaczyłam, wiedziałam, że trafią do naszej kuchni, gdzie z powodzeniem zastąpią swoich młodszych wiekiem, choć starszych stażem w kawalerce kolegów. Jakich? Co nieco możesz zobaczyć w jednym ze starszych postów >>> o kuchni <<<. Nie, nie, miętuska się nie pozbyliśmy. :) Nie wyrzuciliśmy również naszych >>> tak jakby Thonetów <<< znalezionych pod śmietnikiem i pieczołowicie tymi (wyobraź sobie, że pokazuję Ci teraz moje dłonie) rękami odnowionych. Są, mają się dobrze, wyglądają tak samo, jak po renowacji, której efekty możesz zobaczyć >>> w tym wpisie <<<. Jeden z nich jest na strychu, a drugi w pokoju. No co? Każdy ma takie krzesło, na którym przez większość czasu siedzi bałagan złożony z "jeszczetobędęnosić" oraz "tosięjeszczenienadajedoprania". 







W każdym razie: patyczaki przeszły chrzest bojowy, co możesz zaobserwować na załączonych obrazkach. Znasz już naszych testerów, Mimi (szara kicia) i Milu (rudawy kocurek). ;) A ja przez chwilę zastanawiałam się nad zmianą kolorów patyczaków, ale póki co - zostają takie, jakie przyjechały. No, może tylko dostaną nowe, filcowe podkowy. A jedno z nich - nową warstwę wosku/oleju/lakieru (jeszcze nie wybrałam i póki co, stoi surowe, w połowie zeszlifowane do gołego drewna). 

Podoba mi się, jak bardzo te meble odmieniły nasz kąt jadalniany. Stół dobrze wygląda w ich towarzystwie, miętowe krzesło od babci - też. I biały, całkiem współczesny, stylizowany na zakopiański zydel z oparciem z serduszkiem - również. Drugi taki sam - czeka na większy stół w jeszcze większej jadalni (w doborowym towarzystwie a la Thoneta i dwóch najzwyklejszych, drewniaków ze sklepu na literę J). 

Także teraz nasze półdupki siedzą sobie wygodnie na designerskich siedziskach z jeszcze bardziej designerskimi oparciami. ;) No co ta moda robi z ludźmi... oh, wait, moda na patyczaki minęła chyba dawno temu? Cóż, zawsze "biegłam trochę pod prąd" i nie koniecznie w stronę mody. Ale lubię ładne rzeczy. No lubię, mea kozia culpa. Też lubisz? 











Ale koza nie byłaby kozą, gdyby nie szykowała kolejnych zmian... w końcu po coś Małż te stare deski z piwnicy do domu przytargał, prawda?! ;) A co z nich powstanie... tylko koza jedna wie i na razie jeszcze nie powie. Chociaż może się domyślasz? Ciekawa jestem, czy zgadniesz. Jakby co - daj znać w komentarzu, co obstawiasz. No i napisz, co sądzisz o nowych-starych krzesłach. Będzie mi bardzo miło. :) 

Wspaniałego nowego tygodnia!
Uściski, k. 

19 komentarzy:

  1. Kochana, jakie piękne zdjęcia! Zwłaszcza te pierwsze z kotem, no i z krzesłami z efektem ombre jak gdyby... Cudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo! Jeszcze dołożę zdjęcia z szerszym kadrem, jak zrobię takie, które mnie usatysfakcjonują. 😉 Buziaki!

      Usuń
  2. Przepiekne krzesła, takich można tylko pozazdrościć :)
    Śliczne zdjęcia, kot bardzo lubi pozować :)))
    Udanej niedzieli życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu krzesła rewelacyjne i drewniane a drewno to bardzo wytrzymały materiał i posłuży długo. Bede się powtarzać ale zazdraszczam obrazków botanicznych i bieżników Wymiziaj ode mnie ciciulki. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ten platynowy kotuś toż to wypisz wymaluj moja Lula...
    Bardzo ładne aranżacje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia! A krzesła doskonale wpisały się w klimat Twojej kuchni, nie zmieniaj ich koloru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Iwonko! Na razie nie zmieniam ich koloru. Lubię je takie... :)

      Usuń
  6. A ja mam w domu za dużo krzeseł, zwłaszcza teraz, kiedy synek uwielbia się po nich wspinać :D Ale to prawda, krzesła przydają się, gdy mamy gości!
    Pięknie tam u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nie ma czegoś takiego jak "za dużo krzeseł" :D Uściski!

      Usuń
  7. Masz bardzo klimatyczną kuchnię, włożyłaś w nią dużo pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że takie sprawia wrażenie. ;)

      Usuń
  8. Jak cudownie! Ja ostatnio wyniosłam krzesła do piwnicy, zamieniłam 4 rozklekotane na 2 porządne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czasami mniej znaczy więcej, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi jakość. :)

      Usuń
  9. Te krzesła są przepiękne, swego czasu polowałam na takie. Wszystkie zdjęcia mega, moje klimaty!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)