czwartek, 6 września 2018

{o tym, jak odmieniłam balkon moich rodziców}


Wyobraź to sobie: drobna, ciemnooka blondynka w prostej, białej sukience i w wianku na głowie. I wysoki, przystojny blondyn w swoim pierwszym chyba w życiu garniturze. Jest 11. sierpnia 1979 roku. Stoją przed ołtarzem, mówią sobie ciche "biorę sobie Ciebie..." Mija rok, na świat przychodzi pierwsza córka, kilka lat później - druga, śmieszny piesek, kawalerka. Aż w końcu w latach 90. pojawia się szansa na wymarzone, trzypokojowe mieszkanie. Własne M! I to z balkonem!

Mój Tata zawsze miał szczęście do gier losowych, więc wylosował Mamie upragnione pierwsze piętro w bloku z wielkiej płyty, z balkonem z widokiem na łąki i działki rekreacyjne. I z dwoma wielkimi jesionami rosnącymi na przeciwko, dającymi latem przyjemny cień. Czasami można tu dostrzec małego liska, albo stado sarenek. Codziennie - obserwować gołębie, które sąsiad hoduje na działce. Sikorki, gile, zięby i sierpówki to stali goście balkonowych karmników. Bo to taki trochę skraj miasta, chociaż blisko centrum. 

To  mieszkanie stanowi centrum wszechświata dla tej czteroosobowej rodziny i psa, a później kota. A balkon? Co z nim? No właśnie... balkon z roku na rok popadał w zapomnienie. Stał się trochę graciarnią, a trochę piwnicą. Najwięcej przyjemności z przebywania na nim czerpał pies, który szczekał tylko na dym oraz - gdy psa zabrakło - kotka, do której wył niejeden koci Romeo (3 razy tym śpiewom uległa i, po spektakularnej ucieczce z balkonu, wracała do domu jako samotna matka puchatych maluchów). 

Po wyprowadzce mojej siostry, a później mojej, Rodzice kilka razy podejmowali próbę reanimacji tego wspaniałego kawałka domu. Ale nigdy na tyle skutecznie, aby udało się ten stan utrzymać na dłużej. Zawsze czegoś brakowało, a czegoś innego było za dużo. Dlatego, gdy w tym roku Mama ponownie westchnęła głęboko i powiedziała "W przyszłym roku na wiosnę to już na pewno odnowimy balkon", zapaliła mi się lampka w głowie. Nie po raz pierwszy chciałam zabrać się za renowację tego miejsca, ale po raz pierwszy pojawiła się okazja, żeby zrobić to pod nieobecność Rodziców, w ramach niespodzianki. Wyobraź sobie, jak się w duszy chichrałam, gdy Mama dzwoniła i pytała, jak tam kwiatki (które zobowiązałam się podlewać pod Jej nieobecność), a ja - malując w tym czasie ściany na balkonie lub buszując w sklepie ogrodniczym - odpowiadałam, że wszystko dobrze, że siedzę sobie na balkonie i się relaksuję. ;) 

Gdy już wymyśliłam mniej-więcej co chcę zrobić, skonsultowałam się z moją lepszą Połową, bez której cały plan runąłby z kretesem. R., mój kierowca, zaopatrzenie i nieoceniona siła robocza w jednym bardzo mi pomógł. (Kochanie, dziękuję! :)) W czasie, gdy R. najpierw zdrapywał starą farbę ze ścian, uzupełniał braki w tynku i następnie szlifował, a później gruntował ściany, ja szukałam inspiracji, planowałam budowę drabinki na kwiaty i wybierałam w sklepach dodatki. Gdy najtrudniejszy etap się skończył, przystąpiliśmy do malowania ścian i sufitu. Widzieć, jak brzydki łososiowy ginie pod kolejnymi warstwami bieli - bezcenne. Być może Mama wybrałaby inny kolor, ale nie mieliśmy czasu na takie dylematy. Biel wydała nam się najbardziej uniwersalna. Kolor pojawia się już na podłodze, barierce i w dodatkach. Dlatego biały stanowi świetne tło. 
Białe są więc na balkonie ściany, firanki, część barierek (te akurat były białe, tylko je odświeżyłam), drabinka i... hortensja. :) Wszystko zobaczysz na zdjęciach poniżej. 

Drabinkę na kwiaty skręciliśmy z kilku listewek. Miała być szersza, niż standardowe, dostępne w sklepie i z nieregularnymi stopniami. I taka jest. Na szczebelkach zawisły więc kolorowe osłonki, w których rośnie lubczyk, rozmaryn, bazylia, lawenda i to zielone, pnące coś, czego nazwy nie pamiętam. ;) Na szczebelkach znalazły też swoje miejsce lampki-kulki i kocyk. Tuż pod drabinką postawiłam doniczkę z pomidorkami koktajlowymi, które hoduje sobie co roku mój Tata. Ta ściana balkonu jest wspólna z sąsiadami, dlatego zawisła tu delikatna, siateczkowa firanka. A że sznurek rozpięty jest na całej szerokości balkonu, to taka sama firanka pojawiła się i z drugiej strony. Myślę, że ten zabieg nadał temu miejscu nie tylko bardziej intymnego charakteru, ale i przytulności. Firanki są wykonane z takiej siateczki, która nawet jak zmoknie, to jej to nie zaszkodzi. Lampki solarne dodatkowo robią klimat wieczorami. :) 
Stolik i dwa krzesła Rodzice już mieli, dodałam tylko miękkie poduchy i ciepłe kocyki, a na stoliku - świeczniki. Dodatkowo dokupiliśmy dwa drewniane, składane krzesełka, z których mogą skorzystać goście. Do pustej, podłużnej doniczki wsadziłam trzy wrzosy, które pięknie się rozrastają. Na brzozowym pieńku (moim, ale suszy się już chyba 3 rok na balkonie ;)) postawiłam prosty lampion, obok hortensję i bluszcz mojej Mamy. 

Ale balkon moich Rodziców to nie tylko część wypoczynkowa. To także miejsce do przechowywania i suszenia prania, dlatego na prawo od wejścia urządziłam tę bardziej praktyczną jego część. Wszystkie mamine doniczki, ziemię kwiatową i inne bibeloty schowałam do kupionego w tym celu plastikowego pojemnika z pokrywką. Długo myślałam nad koszem, który byłby na pewno bardziej estetyczny, ale uznałam, że łatwiej będzie Rodzicom utrzymać w czystości taki pojemnik, niż wycierać i odkurzać wiklinowe zakamarki. Za koszem oparłam o ścianę złożoną suszarkę na pranie i dodatkowe krzesło. Na ścianie zawisł koszyk z piękną trzykrotką mojej Mamy. Gdy się jeszcze bardziej rozrośnie (w domu Mama ma większy egzemplarz, prawie krzew!), powstanie piękna, żywa dekoracja. 

Uff... dotrwałaś? Dotrwałeś? No to teraz zdjęcia. Robiłam je o różnych porach dnia, stąd różnice w tonacji. Ściana "praktyczna" ma dużo słońca od rana, w południe jesiony dają odpocząć od rażącego światła, a po południu ściana z drabinką rozświetla się jak zachodnie zbocze Matterhornu. ;) Ale co ja Ci będę opowiadać. Dość już pisania i czytania. Czas na oglądanie! 























Ciekawa jestem bardzo, co sądzisz o takiej zmianie? Jedno mogę powiedzieć Ci już teraz: Rodzice są zachwyceni, Mamie zabrakło słów, by wyrazić co czuje. Kilka wspólnych balkonowych wieczorów mamy już za sobą i muszę przyznać, że jestem dumna z naszej pracy. Zawsze chętnie spędzam czas z moimi Rodzicami, ale teraz pogawędki balkonowe są o wiele przyjemniejsze. :) 

Ps. Nie mam zdjęcia, które pokazywałoby stan "przed", poza takim już w trakcie prac. Ale jestem pewna, że dostrzeżesz różnicę w kolorze ścian... ;) 



Prawda, że jest lepiej? ;) Uściski, k. 


30 komentarzy:

  1. Wow ale super metamorfoza pewnie mama była zaskoczona i pewnie bardzo szczesliwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, oj była była! :) Jest i korzysta z balkonu codziennie. :)

      Usuń
  2. Zdecydowanie lepiej - jest przepięknie, a mina Twojej mamy bezcenna. Idealne miejsce do wypoczynku, pogoda sprzyja.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzesień ma być ciepły, więc balkon będzie "w użyciu"! :) Dziękuję!

      Usuń
  3. Stworzyłaś przecudowny romantyczny klimat, aż ma się samemu ochotę usiąść w takim miejscu i napić się kubka kawy.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ba! Pewnie, że tak!
    A balkon z takim widokiem super :D
    Zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie, nastrojowo i klimatycznie :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ cudna niespodzianka :D Wyobrażam sobie radość rodziców. Balkon po metamorfozie jest naprawdę uroczy :D Przytulny, ładny, z mnóstwem roślin... idealne miejsce do wypoczynku i poleniuchowania :) Podoba mi się bardzo :D
    Ściskam serdecznie, Agness >3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Agness! Roślin przybyło od czasu, gdy zrobiłam zdjęcia, bo Mama poczuła przysłowiowy wiatr we włosach i chętnie sobie dodatkowe roślinki przynosi z myślą o balkonie właśnie. :) Buziaki!

      Usuń
  7. Kasiu, jaki przyjemny kącik stworzyłaś.. Pomyślałaś o wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wszystkim chyba nie, ale póki co sprawdza się idealnie. Dziękuję! :)

      Usuń
  8. Zrobiłaś dobry wstęp, a potem do już było cudownie oglądać ten kącik😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny balkon, bardzo pomysłowe rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też miałam pomidory na balkonie - ale więcej się nie zmieściło.... Tak maluszek mam zamiast balkonu.
    Tka metamorfoza balkonu jest fantastyczna!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem pod wrażeniem :) Po pierwsze tego, jak lekko czyta się tekst, po drugie: jak urządziliście balkon i jak fajne zdjęcia zrobiłaś. Chyba będę częściej tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mama pewnie była zachwycona taką zmianą. Pięknie to urządziłaś. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie 😊 też potrzebuje takiego ratunku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale pyszności. Lubię takie potrawy.

    OdpowiedzUsuń
  15. o nie, jak ja czasem żałuję, ze brzydzą mnie kwiaty doniczkowe. wyglądają pięknie! i świetnie pasują do nowoczensych/skandynawskich wnętrz ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wygląda przepięknie, sama chętnie bym zasiadła na takim balkonie ;) a ta drabinka jest świetna!

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepiękny wpis, balkon w 100% jak najbardziej wykorzystany.
    Przepiękna lawenda, z połączeniem jesiennych wrzosów. Można wiedzieć skąd zaczerpnęłaś różowy świecznik?
    Jest przepiękny!!!:) Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Och, piękna przemiana! Rodzice na pewno byli uradowani :) My bardzo żałujemy, że nasze mieszkanko nie ma balkonu, bo też byśmy chętnie zrobili takie miejsce, gdzie moglibyśmy spędzać letnie wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny efekt uzyskałaś. Chciałabym by ktoś też odmienił mój balkon.

    OdpowiedzUsuń
  20. Drabinka i kwiaty robią niesamowity klimat. Balkon jest przepiękny

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyszło pięknie! ❤️ Wpadam na kawkę! 😁

    OdpowiedzUsuń
  22. Rewelacja! :) Efekt świetny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)