piątek, 11 listopada 2016

{swojska cebula, czyli o hyggowaniu po polsku}


Hygge. Modne, na czasie, wszyscy go pragną. A przecież to nic innego, jak stara, polska, zwyczajna przytulność. Przecież nie od dziś spędzamy wieczory razem, nawet jeśli obok siebie, czując spokój i ciepło. Nie od dziś czerpiemy przyjemność z małych rzeczy, drobnych gestów, dobrych słów. Trochę się boję, że hygge to taki jarmuż. Stare, zapomniane warzywo, wylansowane na "must have", bo przecież każdy teraz chce być fit i seksi... I skandynawsko modny! Każdy chce uprawiać hygge, zamiast się po ludzku poprzytulać, pobyć ze sobą, zwyczajnie się w związku i w domu przyjaźnić. Zjeść jabłko albo, olaboga, zwykłą, polską cebulę. ;)

Przyznam szczerze: kupiła mnie okładka. Plus to, że przecież lubię czytać wszystko, co dotyczy Skandynawii. Do tej pory jednak nie zdarzyło mi się aż tak rozczarować... Aż nie wiem, co napisać. Skupię się zatem na plusach. Kilka takowych znalazłam! :) 

+ pierwszy: wydanie. 

Piękna, twarda oprawa! Wygodny format. I te migoczące światełka - hygge jak nic, krzyczy już z okładki. 

+ drugi: zdjęcia.  

W środku mnóstwo zdjęć ładnych, skandynawskich wnętrz, miłych chwil spędzanych z bliskimi, jedzenia. Małych zdjęć, więc nie będę się na nich skupiać, bo to minus jednak jest. Dodatkowo: wypowiedzi Duńczyków na temat tego, co dla nich znaczy ten tajemny zlepek liter: 
h y g g e. 

+ trzeci: przepisy na smakołyki

Jak wiadomo, smakołyków nigdy dość. Mało tych przepisów, no ale są. Można we własnym, polskim domu poczuć się jak Duńczyk w jego pięknym h u s, zajadając jakże skandynawskiego, domowej roboty snickersa. ;)

No...i to by było na tyle. Czy dla tych trzech niezbyt dorodnych plusów warto wydać 40zł bez grosza? No nie wiem... ale warto się było o tym przekonać na własnej skórze. 

Czytałaś / czytałeś już tę książkę? A może zastanawiasz się, czy ją kupić? Daj mi znać, co o niej sądzisz. Może uważasz, że ma większą wartość, niż mi się wydaje? Chętnie porozmawiam z Tobą o tym w komentarzach. :) 



Pięknego, długiego weekendu! 
k


29 komentarzy:

  1. Coś tak czułam, że Hygge kupi ludzi okładką :-) Podobno książki nie ocenia się po okładce, ale w tym przypadku widziałam na temat Hygge tyle pozytywnych opinii, a po przeczytaniu nagle wielkie rozczarowanie. Osobiście jej nie czytałam, ale dane mi było ujrzeć parę stron:-) I stwierdzam, że ta książka trochę sensu nie ma. Dla każdego hygge jest chyba inne. Ale okładka faktycznie bardzo ładna :-)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby się nie ocenia po okładce, ale jednak... Kupujemy oczami. A jeśli dodatkowo głównie przez internet, bez przejrzenia zawartości, to czasami może być klops... 😉

      Usuń
  2. O tak! Fotogeniczna jest bardzo! Powinnam to dodać do pierwszego plusa! 😁 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczyłam na twoją obiektywną opinie :). Skusiła mnie okładka
    To fakt nas ig prezentuję się niezwykle pięknie. W środku prawdy oczywiste :(.. mnie dodatkowo dobila niezwykle mała czcionka, czytało się fatalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie witam w klubie skuszonych! 😉 Dobrze, że chociaż jako gadżet do sesji fotograficznych się nada... 😉 Miłego dnia!

      Usuń
  4. Nie dziwię się że Cię okładka kupiła bo mnie już też :) Jednak czytając Twoję recenzję książki nie kupię - dzięki że właśnie zostało mi w kieszeni cztery dyszki:) A Mówiąc o przytulności i przyjemnościach po Polsku to dla mnie bezkonkurencyjne są bruliony Subiektywne Przewodniki Po Małych Przyjemnościach. Znasz? Polecam z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio to "hygge" mnie bombardowało że wszystkich stron! Facebook, Instagram - wszyscy to mieli a ja nie. Bo wydało mi się, że skoro ja mam wszystko koselig to nie potrzebuje wiedzieć na dodatek jak mieć hygge :D Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam jeszcze inną książkę o tym samym tytule, ciekawe czy lepsza. Podoba mi się porównanie do jarmużu ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem wydanie Vikinga jest lepsze :-) Pozdrawiam .

      Usuń
  7. Oj a ja właśnie 2 dni temu zamówiłam w księgarni tytuł z ta okładką i ten sam tytuł innego autora. Jedna miała być dla mnie druga, na prezent świąteczny dla siostry. Trochę się przestraszyłam, że zmarnowałam pieniądze, ale mam nadzieję, że mi się jednak spodoba ksiązka i nada się na prezent druga.

    OdpowiedzUsuń
  8. tez sie zastanawiałam nad kupnem :) uwielbiam wszystsko co związane jest ze skandynawią. Dzięki za recenzje! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O naczytałam się o niej i ja ! Pobiegłam w te pędy do Empiku i..... rozczarowałam się totalnie. Aż mi ulżyło jak przeczytałam Twoją opinię, bo myślałam już że to ja jakaś dziwna jestem. Zdjęcia maleńkie, przepisów jak na lekarstwo, wielkich prawd też w niej nie znalazłam. Okładka faktycznie ładna i to by było tyle. Pozdrawiam Lawenda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tą recenzję, bo szczerze mówiąc napaliłam się na tą książkę, a jak się okazuje to całkiem niepotrzebnie..

      Usuń
  10. Witam :) Pozwoliłam sobie nominować blog do Liebster Award. Proszę odwiedzić mój blog a tam czeka kilka pytań:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Kupiłam dziś. Niestety czcionka zabiła mnie od razu, potem zdjęcia, też specyficzne. Tekst dokładnie taki jak ktoś tu napisał - prawdy oczywiste, często i przez nas stosowane. Myślę, że w sprzedaży pomógł wywiad z autorką w Gazecie Wyborczej. Szukamy jednak głębi i niezwykłej, inspiracji i tak to. Myślę, że 40 złotych szkoda.
    Pozdrawiam Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hygge czy jarmuż - nie będzie, bo ideą jest fajna. Jednak to za mało, aby wydać 40 zł na książkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio widziałam ją w Empiku i skuszona tym tajemniczym tytułem nawet przejrzałam, ale jakoś w ogóle do mnie nie trafiła. Pomyślałam mniej więcej to samo, co Ty - ot kolejna moda, kolejny jarmuż ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znam tej książki. Ale sądząc po zdjęciach, już mi się podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie się zastanawiałam czy zamówić tę książkę i chyba mi przeszło.Dla obrazków raczej nie warto.Pozostane wierna Vakre i "pokusam" się po staremu.A miało być tak hyggelig:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Skoro tak, to... piękną miodową poszewkę masz Kasiu! :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj zgadzam się, są książki, które po prostu ujęły mnie okładką jak np. Wielka magia. Odważ się żyć kreatywnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Byłam ostatnio w empiku i dodałabym jeszcze kilka książek do tego zestawienia tj: papier kredowy, co druga strona zdjęcie, opisów jak na lekarstwo, twarda okładka - cena od 40 -60 zł - słabo...

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeglądałam ją w Empiku i powstrzymała mnie jedynie sterta nieprzeczytanych jeszcze książek w domu. Ale okazuje się, że to jednak była słuszna decyzja.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uff, dzięki za tą recenzję. Bo już, już się miałam skusić.
    I masz rację, ja pamiętam tą przytulność z dzieciństwa, kiedy jeszcze nie było non stop bajek w telewizji i siadywałam na kolanach u dziadka słuchając opowieści o dalekich przodkach, obok krzątała się mama i babcia. Zwykła niezwykła codzienność po prostu!
    Ściskam mocno,ratowniku mojego portfela ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. W tej książce jedno jest mistrzowskie - okładka i chyba dlatego wszyscy się na nią rzucili, bo nie ma co ukrywać kupujemy oczami. Sama chciałam ją kupić, ale zbiera skrajne opinie. Jedni mówią, że super inni, że szkoda na nią tylu pieniędzy i tak cały czas się waham. Pewnie w końcu kupię żeby sama się przekonać o co tyle krzyku ;) ale poczekam pewnie na jakąś promocję ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Prawda z tej książki jest nam wszystkim znana od dawna, ale ten szał na "nowe, modne słówko" mnie przeraża... Ale fakt - okładka jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nareszcie słuszny głos rozsądku w kwestii hygge - dziękuję za zgrabny, ciekawy blogowy wpis :).

    OdpowiedzUsuń
  24. Hygge woła do mnie z każdej gazety, księgarni, bloga i cieszę się, że przeczytałam u Ciebie taką rozsądną opinię. Dokładnie to samo myślałam zawsze o jarmużu - choć go jadam, nasionach chia i amarantusie - choć też go jemy. Nasza polska przytulność, bliskość, a nawet powiedziałabym sielskość - bo tak mi się to kojarzy, widocznie jest mniej atrakcyjna dla większości, bo nie jest aktualnie modna. Dobre w tym wszystkim jest to, że jednak ludzie sięgają po tę pozycję, może skłoni ich do refleksji, może dzięki temu będą częściej siedzieć razem przy stole? Nie mam nic do jarmużu, jeśli to właśnie on skłoni kogoś do zdrowego żywienia. Nie przeszkadza mi hygge, całkiem miły trend. Ale książki nie kupiłam i nie planuję. Sielskość odnajduję w swoim ogrodzie, w swoim bigosie - którego akurat nie jadam, w swojej nalewce z czarnego bzu na przeziębienia, w porankach z rodziną, gdzie stan piżamowy przeciąga się do południa i w tym, że przytulanie jest nadworną zasadą naszej domowej etykiety:) pozdrawiam, bardzo inspirujący wpis!

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie ostatnio zastanawiałam się co to to hygge i czemu wszyscy o tym mówią, piszą, fotografują książki :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)